#51 Lądowanie i ciężkie powroty

Przeszliśmy przez bramki bezpieczeństwa i mieliśmy w sumie 4 godziny oczekiwania w Warszawie. Adam się wybrał do centrum, aby spotkać się ze swoją koleżanką, a my z Olą zostaliśmy na lotnisku. W sumie przez większość czasu się nudziliśmy, byliśmy tak zmęczeni. 


Około 13:00 wsiedliśmy do małego samolotu do Poznania. Z Adamem naprawdę mieliśmy niezły ubaw, ponieważ obok nas siedziała sobie Pani z psem, takim mały yorkiem. 


Na lotnisku dla nas z Adamem zrobili niespodziankę Michał i Emilia. To było naprawdę miłe. Na Adama czekała jego rodzinka, po mnie tata się trochę spóźnił, ale też było oki. Rozdzieliśmy się swoimi bagażami, pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w swoje strony. W domu mama przyszykowała dla mnie polski obiad, bardzo dobry. Niestety byłem tak zmęczony, że prawie od razu po nim poszedłem spać. W końcu miałem na koncie 27 godzin bez snu. Przespałem się od 17:00 do 21:00, trochę się rozpakowałem i poszedłem dalej spać na kolejne 10 godzin. Po rozpakowaniu, tak wyglądają rzeczy, które kupiłem w Stanach Zjednoczonych. 

Komentarze