#23 Park wodny i Minneapolis

Po raz kolejny wstałem rano, tym razem, by samodzielnie pojechać do kościoła. Znalazłem bardzo ładny, było w miarę dużo ludzi, byłem aż zaskoczony, ale największe zaskoczenie (trochę zabawne) były śpiewane pieśni przez osoby głuche (czyli w zasadzie tańczone), np. Alleluja itd.



Wróciłem truckiem do hotelu prosto na śniadanie. Pięknie ozdobiony gofr to moja artystyczna zasługa.


Następnie pojechaliśmy do parku wodnego na otwartym powietrzu, w którym spędziliśmy chyba z 3 godziny. Był tam wielki basen z falami (naprawdę dużymi), kilka zjeżdżalni, a także rzeka, po której płynęło się na pontonach. Świetna zabawa, ale niestety wyciągnęła z nas dużo energii.



Po basenie pojechaliśmy na obiad, czyli standardowo hamburgery. Bardzo dobre, naprawdę. Staram się ograniczać moje jedzenie, dlatego zamiast frytek, jak królik, jadam sałatę.


Trisha obiecała mi zwiedzenie Minneapolis, ale jak już byliśmy w centrum to powiedziała, że w sumie w niedzielę nie ma tu co robić i że się zgubiła, więc ostatecznie miasto, które tak chciałem zobaczyć widziałem jedynie zza szyb samochodu, o właśnie taki widok jak poniżej.


W drodze powrotnej, zdrzemnąłem się chwilę, a następnie zasiadłem jako kierowca naszego trucka. Zatrzymaliśmy się w Culvers'ie na mały deser.


Do domu wróciliśmy około 22, potwornie zmęczeni, więc pierwsze co każdy chciał zrobić to iść do łóżka.

Komentarze

Prześlij komentarz