#43 Bieg i koncert country

Aktywnie rozpocząć dzień to podstawa. Wstaliśmy o 7 i wraz z Trishą pojechaliśmy nad jezioro Antoine. Na początku Trisha pomagała trochę w zapisach, a o 9 odbywał się bieg, w którym brałem udział. Były różne dystanse, ale ja poszedłem na całość i wybrałem najdłuższy - 15 kilometrów. Zgłosiło się tylko 22 uczestników. Biegliśmy w lesie na jeziorem. Trasa nie była łatwa, było dużo kałuż i okropnie gorąco. Na szczęście ostatecznie dobiegłem do mety i od razu padłem na ziemię ze zmęczenia. Zdecydowanie nie byłem przygotowany do tak długiego biegu. Zająłem 7 pozycję w sumie, a jako, że byłem jedyny w swojej kategorii wiekowej, to i pierwsze miejsce tam. Otrzymałem także medal.


Do domu wróciliśmy tylko się wykąpać i ruszyliśmy w trasę do Milwaukee. Odsypiałem swoje zmęczenie. Po drodze odebraliśmy Elliota i jechaliśmy dalej. Na początku pojechaliśmy do naszego hotelu, zostawić rzeczy. Uberem wyruszliśmy na Wisconsin State Fair. Jest to taki wielki festiwal (podobny do Summerfestu), które główną atrakcją są koncerty, ale jednocześnie utworzona jest wielka wioska, w której jest mnóstwo ludzi. Na początku zajrzeliśmy do pawilonu świń. Było tam bardzo dużo małych zagród, w których leżały te zwierzęta. Świnki można było też spotkać przechadzające się wraz z właścicielami wśród tłumu. Na zewnątrz organizowane były wyścigi świń.



Na State Fair pojechaliśmy z przyjaciółką Trishy - Nancy, Trishą i Elliotem. Oprócz świń chodziliśmy trochę po całym tym miasteczku. Oglądaliśmy różne stragany, widzieliśmy mnóstwo jedzenia.



A jak już powiedziałem o jedzeniu to... To naprawdę działo się. Weszliśmy do takiego pawilonu. Na początku zachwyciły mnie te ciastka z oczami. Następnie ustawiliśmy się w kolejce po Cream Puffy. To takie trochę podobne do naszych kremówek, Wisconsin jest z tego znane. To tutaj pobito rekord Guinessa, gdzie zrobiono Cream Puffy o wysokości 2,5 metra. Próbowaliśmy także innych pyszności. Między innymi ustawiliśmy się w dużej kolejce po prawdziwe cheese curds z cheddara. Naprawdę były przepszyne, a do tego zamówiliśmy mozareella sticks. Ciekawym przysmakiem były także głęboko smażone mleczne kulki z sosem czekoladowym oraz pyszne brownie. Było co próbować.





Natomiast naszą główną atrakcją był koncert. Zaczynał się o 19:30 od supportu Jake'a Rose'a. On grał takie połączenie rocka i country. Następnie weszła główna gwiazda - Brett Eldredge - klasyczny przedstawiciel muzyki country. Jego koncert był niesamowity. Bawiłem się naprawdę dobrze. Wraz z Elliotem tańczyliśmy, śpiewaliśmy (ja próbowałem, bo nie znałem słów). Byliśmy bardzo blisko sceny. Kolejny koncert, który utwierdził mnie w przekonaniu, że muzyka country jest super. 







Po koncercie zamówiliśmy ubera i pojechaliśmy jeszcze do restauracji na szybką kolację (było około 22). Na noc trzeba jeść lekko, dlatego zjadłem tylko sałatkę. Natomiast do picia, zamówiliśmy sobie z Elliotem takie napoje, w sumie nie wiem z czego, jagodowe. Były smaczne, ale dość słodkie. Największą ich atrakcją jest jakby kostka lodu w środku, która świeci. 


Dzień był niesamowity, ale jak bardzo się ucieszyłem kiedy po całym dniu mogłem w końcu położyć się na łóżku. Przez cały dzień bolały mnie nogi, ale jakoś wytrzymywałem na State Fair, koncert mi zrehabilitował mój ból. 

Komentarze