#39 Sprzątanie i kamyczyki

Nasz dzień zaczął się bardzo wcześnie. Wstałem o 6 i pojechaliśmy z Trishą i Elliotem do Iron Mountain. Tam poszliśmy do Contrast Coffee na pyszną, mrożoną kawkę o poranku. Przy okazji spróbowałem bardzo smacznego naleśnika.


Wstaliśmy tak wcześnie, bo Elliot miał mieć ortodontę na 8, ale okazało się, że Trisha coś przypadkowo źle zapisała w kalendarzu i wizyta się nie odbyła. Po powrocie nagrałem relację do salejzańskich wiadomości, zrobiłem sobie zdjęcie z Elliotem w bluzach salezjańskich i odwiozłem Jasona na siłownię. Dzisiejszego poranka działo się w miarę dużo. Następnie pojechaliśmy wszyscy (oprócz Trishy) do Crivitz (około 45 minut drogi), ja byłem szoferem. Tam zjedliśmy lunch w McDonald's - ja zjadłem pysznego, kanadyjskiego burgera z mozzarellą. 


Ale jedzenie to nie był główny punkt naszej podróży. Mieliśmy zawieźć Elliota do jego kolegi, bo wyjeżdżają sobie razem na 5 dni... Tak, zostawia mnie na całe 5 dni... Po powrocie do domu wziąłem się za sprzątanie. Czyściłem pokój Elliota chyba z 3 godziny. Wyjąłem wszytsko spod łóżka, odkurzyłem, zebrałem w sumie 3 worki śmieci. Myślę, że tak czysto to w pokoju jeszcze nie miał. Byłem naprawdę z siebie dumny. Mam nadzieję, że taki porządek utrzyma się przez chociaż jeden dzień, kiedy wróci. 


Kiedy Trisha wróciła z pracy, pojechaliśmy chować kamyczki. Tak, dziwnie to brzmi, ale co roku Trisha i jej radio organizują nagrody i ukrywają w popularnych punktach okolicznych miasteczek w sumie 17 kamyczków i chodzi o to, że rodziny muszą je znaleźć. W sumie fajna inicjatywa i naszym dzisiejszym zadaniem było ich pochowanie. Bawiliśmy się naprawdę dobrze przy tym.


Wieczorem zszedłem do piwnicy i trochę poćwiczyłem, i w sumie nie mając swojego pokojowego towarzysza, dość szybko poszedłem spać. 

Komentarze