#35 Śniadanie full wypas i rejs autem

To był dopiero rozrywkowy dzień.
Zerwałem się rano z łóżka by o 7, by pójść trochę poćwiczyć do pomieszczenia treningowego. Następnie pojechaliśmy na śniadanie do restauracji Lamberjack Meals. Jest ona bardzo znana, głownie ze swoich śniadań. Na szczęście udało nam się ominąć wielką kolejkę, ponieważ przyszliśmy już o 9 (fotka zrobiona jak wychodziliśmy). Ogólnie ogromne trzy pomieszczenia, wszystkie stoliki zajęte itd. Płaci się już na początku, a później to już można jeść, co się chce. Na początku napoje - kawa, herbata, mleko lub sok pomarańczowy oraz donaty z cukrem. To taka mała przystawka. Następnie przynoszą nam każdy rodzaj jedzenia w małych miseczkach - małe ciastka z sosem Gravy, parówki, jajecznicę, smażone ziemniaczki oraz oczywiści pancakes. Wszystko było przepyszne, spróbowałem każdej rzeczy. Oczywiście jak się coś kończyło, kelner przynosił dokładkę. Naprawdę coś wspaniałego.



Pierwszą dzisiejszą atrakcją był minigolf - tym razem próbowaliśmy swoich sił na najtrudniejszym torze (jest ich tam w sumie pięć).


Następnie wsiedliśmy do tzw. Dells Army Duck i wyruszyliśmy w 50-minutową podróż. To są takie amfibie wyprodukowane przez USA w czasie II Wojny Światowej. Kierowcą był naprawdę super gość, który świetnie oprowadzał nas po parku. Na początku jechaliśmy po lesie, aż w końcu wjechaliśmy do wody. To był dopiero fun. Po drodze jeszcze w lesie spotkaliśmy sarnę i małego jelonka - były tak blisko nas i w ogóle się nie bały. Płynęliśmy po rzece Wisconsin, podziwiając skały o przedziwnych kształtach.





Następnie z Jasonem wzięliśmy udział w Escape Roomie. Dotyczył on starożytnego Egiptu. Nawet dobrze nam szło, ale Jason ciągle brał wskazówki. Co prawda wyszliśmy w 58 minut, ale czułem, że prosiliśmy o za dużo podpowiedzi.


Podczas naszego pokoju zagadek, Trisha zaczęła shopping, który jeszcze kończyła po naszym przyjściu do nich. Chciałem zabawić się w tragarza i do auta niosłem zakupy (a to i tak nie wszystkie).


Na obiad poszliśmy do dość ciekawej restauracji, w której po całej sali zmontowane są małe tory kolejowe, po których jeździ pociąg. Ten pociąg podjeżdża do każdego stolika przywożąc napoje i różne przystawki. Z wielką radością mogłem doświadczyć hawajskiej pizzy.


Po obiedzie wróciliśmy do rozrywki. Na początku z Jasonem zagraliśmy dwie gry w VR (rozszerzonej rzeczywistości). W jednej z nich zabijaliśmy zombie, a w drugiej siebie nawzajem. Ale zdecydowanie nie jestem wielkim fanem takich gier. Następnie poszliśmy do parku trampolin, który był dość mały (w Polsce są większe), ale i tak się dobrze bawiliśmy skacząc, grając w dwa ognie, w koszykówkę, czy też robiąc salta. 


Po dłuuuugim dniu wróciliśmy z powrotem do hotelu. Wczoraj było zbyt późno, więc dzisiaj zrobiłem fotkę pokoju. Jason wyciągnął mnie jeszcze na basen, gdzie w sumie spędziliśmy z godzinę, ale potem już tak zmęczeni padliśmy do łóżek.

Komentarze