#34 Packers i Wisconsin Dells

To był wspaniały dzień. Zaczął się wcześnie rano. Wstaliśmy o 6, by już o 7 wyjechać z domu - Trisha, Dan, Jason i ja. Zjedliśmy śniadanie w McDonaldzie, po czym dojechaliśmy do Green Bay. O 10:15 rozpoczynał się tam sezon przygotowawczy drużyny footballu amerykańskiego - Packers. Byliśmy godzinę za wcześnie, ale dzięki temu zajęliśmy sobie miejsca. Dziś był pierwszy otwarty trening, było naprawdę dużo ludzi i super było zobaczyć football po raz pierwszy na żywo. Przed wejściem na boisko stał namiot reklamowy Packers'ów, gdzie można było wbić pinezkę, skąd się przyjechało. Z dumą zaznaczyłem Poznań na ich mapie. Jest tam taki zwyczaj, że drużyna po skończonym treningu wraca do szatni. Wiele dzieci i nastolatków przyjeżdża rowerami pod boisko treningowe, a Packersi wybierają sobie rowery i na nich jadą aż do szatni w towarzystwie właściciela, po czym oczywiście później go oddają. Podczas całej trasy kibice są jak najbardziej spragnieni autografów.








Po jakimś czasie wyszliśmy i przechadzaliśmy się po wiosce, którą specjalnie stworzyli na czas treningów. Były tam różne gry dla dzieci związane z football'em, manekiny i ramki do robienia sobie zdjęć, naprawdę coś niesamowitego. Wszystko to było położone obok Lambeau Field, czyli stadionu Packersów. Weszliśmy też do środka, zajrzeliśmy do sklepu z ich gadżetami oraz zjedliśmy tam lunch. W prezencie dostaliśmy też takie małe torby termiczne z logo. 




Następnie wyruszyliśmy w dalszą drogę do Wisconsin Dells. Na szczęście udało mi się trochę zdrzemnąć. Pierwszą naszą atrakcją był laser tag. I to był taki prawdziwy laser tag, ponieważ nie ma odblasków na całym ciele, ma się tylko czujniki na głowie. To było także super, bo graliśmy jedną grę na dworze. W sumie zagraliśmy 3 razy i wygrałem 2:1 z Jasonem.


Następnie pojechaliśmy na minigolfa. Dołki były położone na wzgórzu, gdzie był wspaniały widok. Zabawa była przednia.



Głodni, pojechaliśmy na obiad do nie byle jakiej restauracji. Była ona azjatycka, ale nie to ją odróżniało. Na początku brało się miskę (lub dwie) i wybierało się dowolny makaron, następnie dodawało się mięso, warzywa i dodatki. Pod koniec wlewało się także sosy (do wyboru była chyba z 15). Z gotowymi miskami podchodziło się do kucharzy przy wielkim grillu, którzy smażyli Twoją potrawę, a następnie podawali Ci prosto do rąk. Genialne, można było dokładnie samemu wybrać, co się chce zjeść. Płaciło się raz, a można było jeść, ile się chce, dlatego też skorzystałem z kolejnej porcji. 






Pod wieczór pojechaliśmy do naszego hotelu. Mieszamy w hotelu nad kasynem, ale niestety można tam wejść tylko od 21 roku życia (dla 18+ stworzyli taką małą salę tylko z automatami). O 22:00 postanowiłem jeszcze przetestować basen i saunę - to też było super. 


Cudowny dzień, naprawdę bardzo się cieszę, że tu jestem. Jutro na szczęście też szykuje się dużo atrakcji!

Komentarze