#10 Siłownia i truck

Oj jak dzisiaj późno wstałem... Zwlokłem się z łóżka dopiero o 11:30. Po szybkim śniadaniu (batoniku musli) ubraliśmy się i wraz z Elliotem pobiegliśmy na siłownię.


Znajduje się ona w jego szkole. Elliot chodzi tam trzy razy w tygodniu. Obok siłowni jest wielka sala gimnastyczna - cała wypolerowana (aż się świeci). Po zrobionym treningu, pograliśmy trochę w koszykówkę i wróciliśmy do domu.


Dzisiejszy lunch zrobiliśmy sobie sami. Obaj chcieliśmy jajecznicę, ale każdy zrobił ją na swój sposób - prawa jest polska, a lewa amerykańska. Każdy uważał swoją za lepszą, a niestety nie mieliśmy sędziego. 


Po lunchu pierwszy raz prowadziłem ich trucka - ten największy samochód. Chcieliśmy jechać z Elliotem na stację po przekąski (bardzo blisko), a on nie mógł znaleźć swojego prawa jazdy. Tak więc odbyłem swoją pierwszą, krótką przejażdżkę.
Po powrocie zaczął padać deszcz, a to stwarzało dla nas idealną okazję do wskoczenia do basenu. Następnie naszym dzisiejszym zadaniem z Elliotem było posprzątanie garażu. Po powrocie Trishy do domu zjedliśmy na obiad żeberka oraz upiekliśmy brownie z proszku. 
Po kolejnej kąpieli w basenie, usiedliśmy wszyscy i obejrzeliśmy mecz baseballa.

Dziesiąty dzień... Jak widzicie po ilości zdjęć, moja faza zachwytu minęła. W sensie nadal jestem zakochany w Ameryce, ale to już nie jest tak, że każdej rzeczy, którą robię, muszę zrobić zdjęcie. Po prostu już trochę przywykłem do życia tutaj. Dni powszednie to zawsze będzie trochę nudy, ale w weekendy - same fantastyczne rzeczy.

Komentarze