#6 Sushi i baseball

Dzień nie rozpoczął się standardowo - po wstaniu i wymeldowaniu się z hotelu, poszliśmy na brunch (połączenie śniadania i lunchu) - no i tam właśnie jedliśmy sushi. Przepyszne, było go dużo (pierwszy raz w życiu chyba najadłem się sushi). Przez okna restauracji mieliśmy wspaniały widok na rzekę i łódki.


Następnie przejechaliśmy pod stadion drużyny Milwaukee Brewers. Mnóstwo ludzi i pozytywna atmosfera przed stadionem przywitały nas w Miller Park. Jako, że mieliśmy jeszcze trochę czasu do meczu, chłopacy zabrali z auta rękawice baseballowe oraz piłkę i rzucaliśmy sobie na parkingu, dopiero po paru razach zaczęło mi wychodzić łapanie (to wcale nie jest takie proste). Do wejścia na stadion była dość duża kolejka.
Aż w końcu w środku - pierwszy raz znalazłem się na stadionie baseballowym - bardzo pojemne trybuny, wszyscy ludzie zadowoleni, żadnych podziałów. Mecz toczył się przeciwko Seattle Mariners. Było co prawda strasznie gorąco - w słońcu nie dało się wytrzymać. Ale tak sobie oglądaliśmy mecz - powoli się uczę zasad gry w baseball. Oczywiście po trybunach chodzili sprzedawcy, którzy chcieli na opchnąć piwo lub jakieś chłodne napoje. My się skusiliśmy na mrożoną lemoniadę. Potem jeszcze sobie kupiłem wodę (piszę o tym dlatego, że kosztowała 5 dolarów!).
Mecz baseballa to kolejny element amerykańskiej kultury, którego musiałem doświadczyć i bardzo mi się spodobało oglądanie tego sportu na żywo.







W drodze powrotnej znowu zajechaliśmy do Maca. Tym razem odkryłem niesamowitą rzecz - oni tam mają taki automat, który sam nalewa wszystkie napoje. Wkłada odpowiedni kubek, dodaje lodu i następnie leje to co jest potrzebne do zamówienie. To niesamowite, jak oni sobie ułatwiają życie.


Po powrocie do domu, usiedliśmy rodzinką i spędziliśmy wieczór na graniu - graliśmy w jakąś rozszerzoną wersję chińczyka oraz Cluedo. To był pierwszy taki fajny wieczór spędzony wspólnie.

Kolejny dzień przynosi coraz więcej pozytywnych rzeczy. Niestety od dwóch dni ciśnie mnie sumienie, że jedyne co tu na razie robię to tyje. Dlatego chyba muszę pracować nie tylko nad językiem, ale także nad sportem, bo jedzenie to tu za bardzo nie zmienię.






Komentarze