#3 Kabriolet i burrito

Dzień rozpoczął się leniwie - bez budzika. Zacząłem od typowego, amerykańskiego, domowego śniadania - płatków z mlekiem. Następnie Jason zabrał mnie na przejażdżkę tzw. Side by side car - takie jakby quady, ale z dachem. To było super, kiedy rozwijał ze mną prędkość 50 km/h. Na jedno okrążenie (po polu) też dostałem go do poprowadzenia.


Następnie wraz z Elliotem pojechaliśmy do miasta Iron Mountain (Elliot ma już prawo jazdy). Jechaliśmy kabrioletem, więc super przygoda. 


Następnie wraz z resztą pojechaliśmy do Florence - tam poszliśmy do baru na obiad. Na początku wygrałem z Elliotem w darta i w piłkarzyki. Na przystawkę zamówiłem quesadillę, a na obiad meksykańskie burrito, ale było tak wielkie, że nie dałem rady zjeść całego, ale smakowało bardzo dobre. W tym barze wypiłem także mega dobre Virgin Mojito. Następnie wróciliśmy do domu.


W domu czekało na nas trochę roboty w piwnicy. Moja rodzinka chce tam stworzyć nowy pokój, a jest taki bałagan, że masakra, więc trochę spędziliśmy tam na sprzątaniu. Dzisiaj też udało mi się podarować mojej rodzince wszystko co dla nich z Polski przywiozłem.

Z językiem już chyba lepiej, coraz bardziej się z Elliotem poznajemy, przez co taka sztuczna bariera znika. Już dziś wiem, że prawdopodobnie jutro jedziemy łowić ryby.



Komentarze